W podróżowaniu najciekawsze jest przemieszczanie się. Przy najmniej dla mnie. Fascynujące jest to naprawdę jedziemy przez wszystkie dalekie kraje znane z mapy, podczas gdy siedząc na kanapie można się tylko przesuwać po niej palcem (a przed komputerem po zdjęciu satelitarnym). I fascynujące jest to, że można się przemieszczać różnymi sposobami: samochodem, autobusem, chickenbusem, pickupem na pace, pieszo, taksówką, stopem, promem, łodzią, samolotem, czy też wreszcie pociągiem. W Australii bowiem naszą pierwszą większą trasę pokonujemy pociągiem The Sunlander, który jedzie z Cairns na północy do Brisbane na południu stanu Queensland. Cała trasa ma ponad 1600 km, a pociąg pokonuje ją w 31 godzin (od 9 rano w czwartek do 16 w piątek). Dla zobrazowania, to taka mniej więcej odległość (w linii prostej), jak z Wrocławia do Barcelony. Sporo!
Dlaczego właśnie pociągiem? Po pierwsze chcieliśmy odmiany, a jeżdżenie autem troszeczkę niektórym zbrzydło (wyobraźcie sobie być zamkniętym wiele dni niemal non stop z dziećmi w aucie?), po drugie chcieliśmy odpocząć, a po trzecie chcieliśmy przygody, jaką przeżywał Tomek Wilmowski. Książki Alfreda Szklarskiego znamy bowiem od dziecka, a nasza Isia wręcz na pamięć – Tomka w krainie kangurów czytała od początku wyjazdu już chyba 10 razy (polskich książek mamy bowiem ze sobą bardzo niewiele). Tomek po przyjeździe do Australii na swoje pierwsze polowanie jechał właśnie w głąb kontynentu pociągiem. My jedziemy wzdłuż wybrzeża (choć oceanu nie widać ani ciut, ciut), jest więc trochę inaczej, ale wszyscy uznaliśmy, że się liczy i jesteśmy jak Tomek Wilmowski.
Podobnie jak tamta ekipa mamy koszyk z zapasami (niknącymi dość szybko), podobnie opowiadamy sobie historie i czytamy (no dobra oglądaliśmy wieczorem też Bonda na notebooku, a w tamtych czasach tego nie było :-)) i podobnie obserwujemy przesuwające się za oknem krajobrazy (sawanna, wioska, busz, miasto, busz, wioska, busz, busz, busz, busz). W samym pociągu natomiast kwitnie życie społeczne. Biegają całe bandy dzieciaków (widocznie z okazji promocji głównie rodziny z dziećmi jeżdżą pociągiem), towarzystwo przesiaduje w wagonie barowym (zwanym tutaj Club Car) sącząc drinki i prowadząc długie dysputy. Jadą różni ludzie: sporo turystów czytających przewodniki jak my, sporo Aborygenów jadących do miasta, sporo różnej maści Australijczyków od sympatycznych staruszków pytających skąd jesteśmy po szukających okazji do rozmowy trampów. Ruch w okolicy toalet i pryszniców spory, a każdy postój na stacji pośredniej daje okazję do rozprostowania kości i połażenia po peronie. Tu wychodzi na wierzch przewaga pociągu nad samolotem, gdzie lecąc przez ocean jesteś kilkanaście godzin zamknięty w jednym miejscu. Zresztą również miejsca na nogi jest więcej niż w klasie ekonomicznej samolotu. Widoki ciekawe, w miarę wygodnie, dzieci jakoś się nie nudzą (Isia z krzywą miną dzielnie rozwiązuje kolejne zadania z matematyki) i czas płynie wesoło.
A! Właśnie podali, że mamy 1,5h opóźnienia, więc jest jak w domu! 😉
Fajny ,kolorowy pociag. Odległośc imponująca i marne 1,5h opóźnienia. A mogłoby byc 1,5 dnia na przykład. A spanko było zapewnione?
Z tego, co wiem, to od poniedziałku (jutra) do początku stycznia dzieciaki mają w szkole przerwę świąteczną, tak więc postuluję zwolnić Isię na ten czas od rozwiązywania zadań z matematyki:)
PS 1 – pierogi na Wigilię już lepicie ?
PS 2 – czy dotarła do Was od nas elektroniczna kartka dla Isi ?
PS 3 – zazdroszczę Wam ciepła; w Poznaniu dziś rano było – 12.
Pierogów nie lepimy i nie będziemy. Usmażymy stek z kangura 😉
Kartka dotarła, dziękujemy. A co do temperatury, to jest takieś 26-28 stopni. Na plusie. 😉
A jednak ulepiliśmy… 😉
Pociąg podoba mi się bardzo i podrózowanie nim również. a my korzystamy z górki i dzieci wspominają ubiegłą zimę na górce( niektórzy sie popłakali dziś). myślimy tez o kolędnikach ale musimy uzupełnić skład. szykujcie siedo „dziwnych, tropikalnych” świąt. Ciekawa jestem jak świętują australijczycy.
Jak spędza się świata Bozego Narodzenia w Australii dowiemy się na pewno z dokładnej relacji Isi, która , w ramach zaliczenia za jednym zamachem języka polskiego i religii, opisze nam i nauczycielom swoje wrażenia czy te Swieta podobają się Jej bardziej zimą czy latem. Isiu ,zacznij robic notatki.Całuski dla Ciebie i Bernasinskiego.
Jest to pomysł, aby te notatki upublicznić w postaci wpisu tutaj. Będziemy nad córeczką pracować, a tymczasem pozdrawiamy!