Przekroczyliśmy wczoraj międzynarodową linię zmiany daty. Dotychczas bezkarnie przemieszczaliśmy się na zachód zarabiając co jakiś czas po kilka godzin. Szczególnie wyraźne było to w USA, gdzie przejeżdżając z jednego stanu do drugiego nagle cofaliśmy zegarek o godzinę i mieliśmy więcej czasu dla siebie. A słońce jakoś tak nie chciało zajść. 🙂 No ale czas sielanki się skończył i jak to mówią nic nie ma za darmo – trzeba było zapłacić. I to całym dniem. “Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb” jak mawiał pewien praktyk (kto wie który?).
Wystartowaliśmy grzecznie 8 go października w czwartek o 6 rano z Polinezji Francuskiej lotem Air Thaiti Nui 101 na Fidżi (z przesiadką w Auckland). Po drodze tak mniej więcej koło 11 (nadal przypominam: w czwartek) naszego polinezyjskiego jeszcze czasu (gdy już byliśmy dobrze po śniadanku, po małym piwku na smaka i po jednym zajmującym filmie) pilot oświadczył, że przekraczamy linię zmiany daty. Samolotem zatrzęsło, maszyna nagle przyspieszyła i wpadła w tunel pełen kolorowych świateł. Gdy spojrzeliśmy za okno zobaczyliśmy ciemne, kotłujące się chmury i setki latających zegarów od małych naręcznych do takich wielkich z wahadłem – wszystkie bimbały i kręciły wskazówkami jak szalone do przodu. Niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia, bo trwało to tylko parę chwil (linia zmiany daty nie jest szeroka – wystarczy przekonać się na jakimkolwiek globusie) i samolot wypadł na słoneczne niebo z dźwiękiem przypominającym wyskakujący korek od szampana. “Jest piątek, 9 października, godzina 11 rano” oświadczył pilot. Wśród nie znających tematu wywołało to niemałe poruszenie i już chcieli pilota przez okno wyrzucać, że im zabrał jeden dzień z wakacji. Najbardziej zdenerwował się Bernaś, bo urwało mu czwartek (a nasze dzieci mają w czwartki “słodki dzień” i tylko wtedy jadają słodycze). Na szczęście atrakcyjna, polinezyjska stewardesa podała wszystkim po cukierku na uspokojenie. My zaś siłą rzeczy przesunęliśmy “słodki dzień” na piątek. 🙂
Tak więc finalnie: byliśmy z czasem za wami, czyli jak wy kładliście się w czwartek spać, to my dopiero w czwartek wstawaliśmy. Teraz zaś jesteśmy przed wami, czyli jak my w czwartek kładziemy się spać, to wy wstajecie. Różnicę czasu mamy obecnie 10 godzin (jesteśmy już na wyspach Fidżi), ale do przodu (do waszego czasu dodajecie 10), zaś wcześniej mieliśmy 12 do tyłu. Zmieni się to, jak się przestawicie na czas zimowy, albo jak my zaczniemy zbliżać się do was coraz bardziej. A! No i jeszcze dla odmiany u nas jest teraz wiosna i zaraz będzie gorące południowe lato (kto wie, dlaczego lato na półkuli południowej jest gorętsze?), a u was zdaje się plucha, zawieja i błotko, oj oj. 😉
Harcerskie pozdrowienia z półkuli południowej!
PS. Bogata galeria z Polinezji Francuskiej jest już na stronie.
PS-2. Jak na razie Fidżi jest świetne i bardzo nam się podoba! Będą dalsze relacje i zdjęcia! Bądźcie czujni.
O! Jak miło. Obejrzałam piękną wyspę, tacerzy pięknych i tancerki też, otwieram dalej…. a tu? 4B bawią się czasem i robią mi zamęt z jakiś czwartkiem, co go nie ma, bo już jest piątek, którego też gdzieś tam kiedyś się pozbędą. Uważajcie trochę ludzie, 5 klasa w piatek pisała wypracowanie. Lepiej więc niech piątek nie ginie w przestrzeniach czasowych. Pozdrowienia i dzięki za zdjęcia. Popatrzyłam na górzystą wyspę, tonącą w zieleni i przestała mnie boleć głowa.
U nas zjadło w sumie czwartek. Piątek jakoś się zachował, więc wypracowanie się liczy. Zresztą nasza Isia dostała tematy i ma napisać. Ręka na pulsie cały czas! 😉
I już się dokleił filmik z Polinezji! Zapraszamy.
Fidżi, gut 🙂 Ale my za to mamy jeszcze całą weekendową sobotę (10.10) przed sobą, ha!
Póki co pogoda nie jest taka zła. Dwa dni temu było jeszcze prawie lato.
Te latające zegarki mnie zaciekawiły… 😉 Piwko polinezyjskie musi być całkiem ciekawe.
pozdrowienia z Wro
Piwko owszem dobre podają. Ale wiesz, w samolotach podają też i inne trunki. 😉
Te zegarki to po którym piwku??? Filmik i zdjęcia o kej.
Ten tekst to chyba Staszka Tyma, co ?
Pozdrawiam 🙂
oczywiście w znakomitym wykonaniu Jana Kobuszewskiego 🙂
Z tym czasem Waszym aktualnym to mnie nie zaskoczyłeś ,ponieważ takie doswiadczenie zdobyliśmy już kiedy parę lat temu biegając po domu, ja w wałkach na głowie, tato z maszynką do golonia i szykując sie na zabawę sylwestrowa, odebraliśmy telefon od, znanych Ci ludzi Błażeju, z Melbeurne, którzy wrócili właśnie z Sylwestra i złożyli nam życzenia noworoczne.