Chyba zaraz zwymiotuję ze strachu! Wiem, to głupie, ale tak już mam i to nie moja wina! Zresztą sami czulibyście się źle gdybyście jechali na swoje pierwsze w życiu nurkowanie. I to łódką! Mama mówi, że to skakanie do wody do tyłu jest okropne. Czy nie rozsadzi mi uszu przy zanurzaniu? Tata mówi, że jeśli będę wyrównywać, to nie – najwyżej będzie mnie bolało, ale ja mu nie wierzę. Niby to uczyłam sie na Przyrodzie, że powietrze jest ściśliwe, prawda, ale przecież to powietrze nie może się ściskać wiecznie, co nie? Jak nie będzie miało miejsca, to po prostu rozsadzi mi uszy. Bum – tak jak balon, albo jak smoka wawelskiego, tyle że w tym ostatnim przypadku to była woda. 🙂 Chyba już jesteśmy na miejscu! Tak! Pod nami rafa! Zaraz zwymiotuję ze strachu! Uh! Jaki ten sprzęt ciężki! Nie wiem, czy uda mi się usiąść na burcie i nie fajtnąć od razu. Łaaa! Prawie fiknęłam!
OK, skaczemy, mówi instruktor i pociąga mnie w tył. Bul, bul, bul. O! Oddycham i żyję. Jak fajnie! He he, to wcale nie jest straszne, tylko superaśne. Nie rozumiem dlaczego mama tak nie lubi tego skakania. Oho, zanurzamy się. Instruktor wypuszcza powietrze z mojego jacketu. Teraz najgorsze. Jakie ogromne stada rybek! I to jakich wielkich! OK. Isia skup się: metr, wyrównuj, metr wyrównuj… Nic nie boli! Zobaczymy czy moje uszy są jeszcze na miejscu? Są! Czyli, że nie zostały rozsadzone. Metr, wyrównuj, metr, wyrównuj, … OK, płyniemy teraz tuż nad rafą do jej krawędzi. Pod nami poziom –2 rafy, płyniemy tuż przy dnie … schodzimy na poziom -3. Instruktor pokazuje mi licznik a na nim:
11,59 m
Zeszliśmy! Moje uszy są całe. Jak tu ładnie! Płyniemy. Z glutowatego anemonu patrzy na mnie tata-błazenek podczas gdy za nim baraszkuje pomarańczowy maluch.
Teraz płyniemy wzdłuż ściany korala. Instruktor coś mi pokazuje. Czy chodzi mu o tą małą gałkę z czegoś tam w jednej z jaskiń? No nie, przecież kogo interesowałaby gałka z czegoś tam. Może coś niżej?
WOW! Murena!
Z jaskini poniżej szczerzy do mnie zęby prawdziwa, duża, zielona Murena! O choinka! Nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego podczas tego nurkowania, a tu proszę niespodzianka! Płyniemy dalej wzdłuż skały ogląda, się, może zobaczę jeszcze murenę…
Nagle: Szuuuu! Z pobliskiej jaskini coś wyleciało! Patrzę i … szczęka mi opada! Z jaskini tuż za mną wyleciał jak odrzutowiec — kto: żółw. Duży, co najmniej metr. Po chwili zwolnił, rozejrzał się w lewo, w prawo, może to szosa oceaniczna? Zamachał płetwami i po chwili zniknął w wielkim błękicie oceanu.
No nie! Za dużo, ale na jedne raz! Nie żebym narzekała, ale to dziwne, że aż tyle spotkaliśmy zwierząt. Chyba się wynurzamy! Tak! unoszę się w górę. Powierzchnia jest coraz bliżej. Jestem na powierzchni! Niedaleko widać naszą łódkę. Naprawdę mi się podobało.
Isia