Wielki błękit, wielkim błękitem, ale w sumie w tych okolicznościach przyrody należałoby powiedzieć wielki podwodny ogród. Bo tak to mniej więcej wygląda. Niesamowicie! Rosną tu korale kapusty, pływają ryby papugi, a na dnie leżą morskie ogórki. No i jeszcze do tego wszystkiego pływa niezliczone mrowie ryb wszelakich. W czasie naszych nurkowań na Fidżi wraz z bardzo sympatycznym ośrodkiem Ratu Kini’s udało nam się kilkakrotnie odwiedzić supermarket – jedno z najbardziej znanych tutejszych miejsc nurkowych, gdzie niemal gwarantowane jest spotkanie z rekinem. Były też i inne miejsca nurkowe (Gotham City, Pinacles, Seven Sisters, Tuanuku, Plantation Pinacle, Namotu Passage) i inne widoczki, a ponieważ nurkujemy prawie- a snorklujemy wszyscy 4B, to i widoków było mnóstwo. Ja po raz kolejny próbowałem opanować mój aparat fotograficzny i robić pod wodą zdjęcia bez dodatkowego oświetlenia. Niezbyt to się trzeba przyznać udaje, więc większość zdjęć ma tonację blue. Na koniec aparat się zbiesił i zepsuł do końca na śmierć. 😦 Galeria w przygotowaniu. Cierpliwości! Zapraszamy do galerii.
W czasie odwiedzin samoobsługowego, podwodnego supermarketu dla rekinów (tu przypływają na śniadanko – najlepiej w czasie odpływu) udało się nam zobaczyć te piękne ryby (w wersji niegroźnej, żywiącej się rybami, a nie nurkami). I to po kilka na raz pływające w grupach i krążące nad dnem. Wrażenie niesamowite, choć nie były to olbrzymie egzemplarze (największy ze 2,5m), więc znowu aż takiego strachu nie było. Jednak w porównaniu z mrowiem kolorowych rybek zamieszkujących rafę taka większa pływająca jednostka podwodna wygląda naprawdę majestatycznie. Ja miałem też to szczęście zobaczyć jednego w świetle latarki w czasie nurkowania nocnego. To było dopiero coś! Ciemno wokół jak u murzyna pod koszulą, w gaciach mokro (dosłownie, bo pływamy w krótkiej piance) a wszystkie trzy latarki skierowane na jasny, spory kształt pływający w granatowej toni. Kształt popływał wokół nas i wyniósł się szybko. Światło mu się chyba nie podobało. A może nurkowie patrzący mu w talerz?
W ZOO we Wrocławiu można zobaczyć smutnego słonia lub śpiącego lwa i tygrysa, jadąc do lasu biegającą sarnę, a na polu zająca. Jeżdżąc po całym świecie zwierzaków naziemnych można spotkać sporo. A czasem nawet jakieś większe ptaszydło się trafi. Ale wsadzając głowę do wody (najlepiej tam, gdzie jest rafa koralowa) zobaczycie takie nagromadzenie życia (rybki, kraby, ślimaki, korale i mnóstwo innych stworów), że niech się chowają wszystkie dżungle i sawanny. Naprawdę warto. Różnica jest kolosalna. I nie trzeba ani specjalnych uzdolnień, ani odwagi, bo fajne widoki są nawet przy plaży z maską na głowie. Nurkowanie ze sprzętem daje jednak ten komfort, że można bez stresu siedzieć nieco głębiej (przy czym tutaj na rafie najfajniej jest właśnie płytko – koło 10 metrów pod wodą). Strasznie gorąco zachęcam wszystkich jeszcze nie nurkujących! A okazji jest mnóstwo bo i w Chorwacji i w Egipcie baz nurkowych z polską obsługa bez liku. Zresztą pod wodą język nie stanowi problemu, bo i tak rozmawiać nie można. Sam kurs można zrobić i we Wrocławiu – my tak właśnie zaczynaliśmy (tu cichcem przemycona reklamka), aby sobie nie “psuć” wakacji. 🙂
WOW! Ależ zazdroszczę, tak bym sobie teraz zanurkowała w ciepłej wodzie na rafce. No po prostu tak, że nie wiem co!… Zresztą entuzjazm z Ciebie aż bije i naprawdę się nie dziwię. Taka frajda a po wyjściu jeszcze fajne żarełko i te drinki. Beciek, a jak Twoje wrażenia, bo jak rozumiem „nurkujemy prawie wszyscy 4B”, to chyba wdziałaś znów flaszkę na plecy? Oczywiście mam na myśli flaszkę z luftem, bo niecne insynuacje jakobyś nadużywała drinków pomijam głuchym milczeniem.
Przykro mi z powodu aparatu, zwłaszcza że padł wkrótce po reaktywacji. Chociaż pewnie już nie raz mówiliśmy, że jak ma być fajne nurkowanko, to bardzo często aparat odmawia współpracy. Coś za coś.
Aparat padł, ale w sumie po zrobieniu wielu fajnych zdjęć i jednego filmiku. Więc w sumie dał radę.
Cieszę się, że entuzjazm ze mnie bije, więc o to chodziło.
Galeria już gotowa i dziś wrzucamy. Bądźcie czujni.
A co do tego kto nurkuje, a kto nie, to będzie jeszcze tu na tej stronie co nieco. 🙂
Flaszkę wdziałam, i owszem, już w Hondurasie. I mam kilka wniosków.
Po pierwsze nikt mnie nie już namówi na koparki i kamieniołomy itepe, w kapturach, grubej piance i z mnóstwem balastu bo to nędzna karykatura tego co można zobaczyć pod wodą. Po drugie, jak nurkować, to tylko pakietami. Od piątego nurkowania to ja mam pełen relaks… :-). Z czasem rozbieg się raczej zmniejsza zapewne :-).
A na pociechę dla nienurkujących pociecha: snorkling jest również bardzo satysfakcjonujący, jakby podliczyć to więcej płaszczek widziałam w czasie snorklingów w Hondurasie, Belize, Polinezji i tutaj, niż w czasie nurkowania.
I pierwszy rekinek też był w czasie snorklingu… więc nie musicie zaraz pędzić na kurs nurkowy ;-)…
Alleluja Siostro!
DZIĘKI!!! Już myślałam, że nurknęliście (np. w drinki a nie tylko w ocean)i koniec z pisaniem.
Dzięki tonacji blue fotki nabrały większego uroku. A rekin pewnie ma już dosyć bycia gwiazdą więc unika ludzi. Pozdrowionka!!!
Trenujcie,trenujcie , bo już Was zapraszają znajomi z Brisbane , w Australii, a tam Wielka Rafa Koralowa pod nosem, więc na pewno zaliczycie kawałek. Ale co z tym aparatem , nie zostawiajcie nas bez fotek!
Zdechł tylko mój mały aparat tym razem skutecznie. Nasz duży Nikon nadal dzielnie się sprawuje i zdjęcia będą, będą.
No to, żeby nie było, ja w sobotę jadę nurkować (przypominam we Wrocku jakieś 5 st. na plusie, ale woda ma zwykle u nas 4, więc dużej różnicy nie będzie). Ryb nie zobaczę, innych stworów też pewnie nie, ale pożytek jakiś z tego będzie, bo jedziemy czyścić kamieniołom przy obozie w Gross Rosen.
Zazdrość to takie płytkie uczucie, więc nie zazdraszczam, ale pilnie notuję fajne miejsca nurkowe na świecie (kiedy mi się już te kamieniołomy i jeziora znudzą – choć przy ostatniej bytności w Tatrach nagle zapragnęłam zobaczyć Stawy Polskie od drugiej strony ;-))