Jesteśmy już w Oaxaca, ale poniżej jeszcze wspomnienie z Mexico City, które musiało ustąpić relacji dotyczącej alertu epidemiologicznego w stolicy Meksyku.
Zachęceni przez Dorotę, postanowiliśmy spróbować tradycyjnego rodzaju tacos w Mexico City czyli tacos al pastor. Poszliśmy razem do Taco Inn położonej w uroczej dzielnicy Coyoacan. Na przystawkę Dorota zaproponowała nam cebollitas (maleńkie smażone cebulki), nachos oraz chicharron czyli świńską skórę smażoną w głębokim tłuszczu (smakuje trochę jak skrzyżowanie naszych skwarek z chipsami ziemniaczanymi). To wszystko podane wraz z guacamole – sosem z awokado. Tacos al pastor w wersji lokalnej to kukurydziane tortille o średnicy około 10 cm posypane kawałkami wieprzowego mięsa upieczonego na ruszcie takim, jaki u nas stosuje się do arabskich kebabów. Mięso było przyprawione chili, pokrojone w drobne kawałeczki, a jego czerwony kolor wspaniale kontrastował z tortillą. W miseczkach podano składniki do wyboru, którymi należało posypać tacos: drobno pokrojoną cebulę, pomidory, zioła (prawdopodobnie kolendrę) oraz chyba najważniejszy składnik – dojrzałego ananasa. Na tak przygotowane pyszności nakłada się gęsty sos z awokado, chili i limonek, albo sos z zielonych lub czerwonych pomidorów i skrapia sokiem z limonki. Dla spragnionych była horchita (wygląda jak mleko kokosowe, a smakuje trochę jak ryż z wanilią i z cynamonem), albo jamaica czyli napój z hibiskusa przypominający kompot z wiśni. Pycha!
Hej,Bernasiu ile takich tacos zjadles? czy smakowaly?
Mniam, jedzonko – owszem – rzecz ważna, nikt nie zaprzeczy 🙂
A jak tam temperatury i jak w nich czują się młodsi uczestnicy wyprawy ?
Czy Isia prowadzi swojego bloga, czy przynajmniej jakieś notatki ?
Jakieś kontakty po hiszpańsku z Tambylcami ?
Są tam jakieś „domowe” węże i jaszczurki ? Jasne, że są ! A skorpiony ?
Czy tylko „w terenie”, czyli na pustyni ? Na razie jesteście jeszcze jednak dość wysoko n.p.m ?…Oprócz smogu w samym Mexico-City – zmierzacie na południe.
Dają popalić musquitos ? Czy jeszcze nie ? A nocą ? Jakiego rodzaju „hałasy” ?…
To ja hurtem:
Bernaś zajada oczywiście. Isia też. Isia pisze pamiętnik. Temperatuty w granicach 27. Upalnie, ale nie wilgotno, więc znoście. Jesteśmy wysoko. Komarów ani śladu. Innych robaków teżnie widzieliśmy. Małe jaszczurki w parku i tyle.
Z tambylcami gadamy normalnie o życiu i wszystkim 😉
Uwielbiam kuchnie meksykańską a zdjęcia są super!