Bienvenido a Mexico

Zocalo - centralny plac miasta Pierwsze znaki, że zbliżamy się do Meksyku pojawiły się już w Bootsie na Heathrow Airport. Głównie za sprawą wystawionych tam środków na biegunkę, mydeł antybakteryjnych i kremów z filtrem czuło się, że już za chwileczkę będzie inaczej niż w uporządkowanej Unii.

Kiedy wydostaliśmy się z lotniska Juarez w Mexico City było już ciemno. Sprawnie zapakowaliśmy się do sitio taxi z eleganckim samolocikiem wymalowanym na karoserii płacąc z góry w budce dokładnie tyle, ile mieliśmy podane przez pomocną duszę. Pierwsze 10 minut w Meksyku odpowiadało stereotypom: wóz policyjny mniej więcej co 200m, sporo kręcących się jakby bez celu mężczyzn i uliczka z długonogimi sisters of mercy. Klimatyczny hostel położony 2 minuty od Zocalo (centralnego placu miasta) tętnił życiem – impreza na dole trwała przez pół nocy.

Takie widoczki można spotkać co chwilęJak tylko skończyła się impreza, zaczęła się burza. Gigantyczna i z piorunami. Alarm samochodowy (chyba) odpalił i wył przez drugą połowę nocy – jak widać tutaj na nikim takie drobiazgi nie robią wrażenia. Jednym słowem zaczynało się tak, jak miało być: nie do końca poprawnie, nie do końca idealnie ale intensywnie i kolorowo – bienvenido a Mexico!*

Następnego ranka, obudzeni o 5 rano przez nasze niezawodne przysadki, wyraźnie rzucaliśmy się w oczy – kto normalny zaczyna spacery po mieście o ósmej  trzydzieści rano z czapką na głowie, okularami na nosie i mapką w ręce? Tylko gringos cierpiący na jetlag! Budziliśmy na twarzach życzliwe uśmiechy, ktoś  nas pozdrowił, stary przewodnik w Templo Mayor przybiegł opowiedzieć nam o zbiorach tamtejszego muzeum z entuzjazmem przedzierając się przez nasz podstawowy hiszpański.

Handel złotem wydaje się tu być bardzo popularnyNie mieliśmy jednak siły na całodzienne zwiedzanie i paliwo skończyło się nam akurat tuż przed sjestą. Sjesta w naszym wydaniu jeszcze trwa, bo nie ruszyliśmy się z przyjemnej “świetlicy” hostelowej do wieczora. Nikomu się nic nie chce. I to chyba właśnie o to chodzi – tak ma być. Wysokość n.p.m. i jetlag. Wszyscy jeszcze odpoczywamy po tym długim, 12-godzinnym skoku przez kałużę. I choć było całkiem komfortowo (całkiem znośne jedzenie, napoje do oporu i system rozrywkowy w każdym fotelu z filmami do wyboru, telewizją oraz grami video), to jednak 12 godzin w samolocie robi swoje.

_______________________
* W tym miejscu oficjalnie dziękujemy British Airways za stopery dołączone do pakietu boardingowego – była to jedyna rzecz, którą mieliśmy na liście, ale której nie udało nam się kupić przed podróżą.

20 Responses to Bienvenido a Mexico

  1. Gabi i Tom pisze:

    Hej: dzieki za update:-)Juz sie martwilam…. Musze przyznac, ze tego ,,odcinka” Wam nie zazdroszcze. Czekam na relacje z prawdziwego Meksyku. Calusy dla dzieciakow. Czy Isia pisze Swoj wlasny blog, tzn pamietnik. Wasza,,fanka”:-)H

  2. Gabi i Tom pisze:

    Stopery??? Co to? GH

  3. Karola pisze:

    Ale Wam zazdroszczę! Wy sobie siestujecie (choć może teraz już nie), a ja tu „dziobię” zamknięta w pracy:)
    Uściski gorące !

  4. Grzegorz M pisze:

    Buenas tardes!
    Podroznicy, jak planujecie rozegrac problem waluty?
    Czy cala Ameryka Srodkowa akceptuje dolary, czy korzystacie po prostu z bankomatu?
    Pzdr!

  5. Gabi i Tom pisze:

    Domyslilam sie(da….)stopery (od stopy?) to papcie…:-)H

  6. Asia K pisze:

    Hola 🙂
    Beatko juz mozesz cwiczyc espanol!
    Powodzenia !!!!
    W najblizszych dniach przesle Ci zestaw nowych slowek z otatniej lekcji 😉
    a.

    • Beata Kotełko pisze:

      Wielkie dzięki – przyda się na pewno! Ja teraz jakoś bardzo selektywnie przyswajam słówka ( dominują gastronomiczne i przyrodnicze, bo byliśmy w Zoo). Za to najlepszym moim partnerem do rozmowy była czteroletnia Meksykanka. Mówiła w sam raz w tempie dostosowanym do mnie. Po pewnym namyśle użyłam nawet czasu przeszłego. 🙂

  7. Gabi i Tom pisze:

    Lepiej sie domyslac (40 lat poza Polska) stopery = ear plugs!!! Thank you Google:-)Duzo teraz tych nalecialosci….

  8. Grzegorz M pisze:

    Myslalem, ze to zart, ale chyba naprawde trzeba wyjasnic co to sa stopery…
    To takie male cudo (zwykle sprzedawane w parach), ktore ulatwia spokojnie zasnac kiedy ktos balanguje w poblizu 😉 To zwyczajne zatyczki do uszu.

  9. Grzegorz M pisze:

    🙂 spoznilem sie kilka minut… 😉
    Pozdrawiam!

  10. Gabi i Tom pisze:

    No wlasnie….Nie wiem, czy Blazejowie beda mieli czas (chec) przejrzec te wszystkie nasze komentarze. No, ale nawet jak nie to my mamy radoche GH (wschodnie wybrzeze S.Z.)

  11. aga pisze:

    nareszcie się odezwaliście! już się martwiłam, ze wy będziecie hulać, podziwiać a o pisaniu przypomnicie sobie jak zatęsknicie. aha…a u nas też była burza!

  12. Jola-mama pisze:

    Hi,hi Gabi -nie wie co to stopery,ale nie martw sie ja tez nie wiedzialam,ale jak Jurek zaczal chrapac…..
    Piekne opisy jakbym tam byla,moze dzisiaj juz dojdziecie do siebie?

  13. Szamanka pisze:

    Już zdążyłam się uzależnić od tej Waszej stronki a to przecież dopiero początek podróży 🙂 Az boje się pomyśleć co będzie dalej :))

  14. Ania i Andrzej Dziuba pisze:

    Mam nadzieje, ze im dalej tym ciekawiej 🙂 My tez z niecierpliwoscia czekamy na dalsze relacje. Pozdrowionka!!!

  15. Beata Kotełko pisze:

    Mamy chęć, sprawdzamy komentarze codziennie, padamy jeszcze jednak czasem wczesnym wieczorem, bo jetlag wciaż jest choć już mniejszy. Wczoraj wróciliśmy późno, ale dzień był fantastyczny dzięki Dorocie – piękne San Angel, muzeum Fridy i było tacos (kącik łasucha już wkrótce)- mniam!. Już zaczynamy pisać relację, ale tymczasem pędzimy do Muzeum Antropologicznego.
    Na razie przyswajamy słówka bardzo gastronomiczne – chicharon na przykład to świńska skórka smażona w tłuszczu – smakuje podobnie do naszych skwarków.
    Gabi wielkie sorki za te stopery 🙂
    Całujemy mocno i myślimy o Was!
    BBBB

  16. Napiszemy na pewno coś dziś wieczorem, ale teraz pędzimy zwiedzać.

    Jakby coś, to można do nas dzwonić na komórke meksykańską: +52 553 46-03-834
    Powinna działać (tu lokalnie działa), choć nic nie rozumiem, co tam do mnie mówią…
    😉

    Dzięki bardzo za pamięć o nas!!!

    A! Dziś poznaliśmy parę z Holandii z 9-letnią córką, którzy zrobili to samo, tylko w drugą stronę (od Azji po Meksyk). Właśnie skończyli 9-misięczny wyjazd. Bardzo budujące spotkanie! Wymieniliśmy się doświadczeniami i adresami. Super!

  17. Gabi i Tom pisze:

    Ha, jezyk to nie martwe narzedzie…. sorki od sorry???? GH

  18. Jola-mama pisze:

    To Wam tam chyba bardzo dobrze-przedluzacie pobyt w Meksyku?
    Czy rzeczywiscie jest tam tak tanio i smacznie jak pisze solenizant Wojtek ?
    Dzieci szczesliwe?

  19. Beata Kotełko pisze:

    Gabi, sorki to spolszczone, nieformalne, i kolokwialne sorry 🙂
    Co do pobytu to postanowiliśmy się po prostu nie spieszyć – mamy około 2,5 miesiąca na Amerykę Środkową więc elastyczność jest spora. Dzieciaki szczęśliwe już „Buenos tardes” zaczęły mówić… Zobacz w Sezamie…

Dodaj komentarz