Trzeba przyznać, że kuchnia wietnamska nas bardzo mile zaskoczyła. Spodziewaliśmy się ulepszonej wersji tanich warszawskich knajpek wietnamskich, a tutaj tymczasem przywitała nas istna orgia zapachów i smaków. Po pierwsze jest zielono. Jaka odmiana po Birmie, gdzie surowizny było niewiele. Tutaj na targach, w knajpkach w kafejkach zielenią się zioła, rozpychają kiełki, pachnie bazylia, mięta, kolendra, do potraw dodawane są lemonki (na talerzyku obok), a z tacek umieszczonych na stołach można dobrać sobie dowolne posypywaczki i sosy – chili, sos słodko kwaśny z nutą chili, chili z orzeszkami ziemnymi, chili dawka uderzeniowa, chili w paście, chili w sosie, chili w całości, chili małe czerwone, chili duże zielone…. No dobrze, żartuję sobie, jeszcze sos sojowy podają. :-). Daniem kultowym jest pho, jadane o różnych porach, ale z niezmiennym entuzjazmem.
Pho to rodzaj naszego rosołku, ale bardzo delikatnego, zazwyczaj z wkładką mięsną i sporą ilością świeżej zieleniny, chili i limonek podawanych osobno. W pho jeszcze pływa makaron ryżowy – delikatny, często domowy, śnieżnobiały. Przy tej okazji zresztą nawiedziła mnie kolejna refleksja natury kulturowej, bo zdziwiłam się po cichu “Oni tu wszystko z ryżu mają!” (są ciasta z ryżu, bułeczki ryżowe z niespodziankami, różne rodzaje makaronu ryżowego, papier ryżowy do owijania sajgonek, kisiele ryżowe, mamałygi ryżowe – coś jak nasza owsianka, ryż na pomarańczowo i ryż na żółto i ryż z orzeszkami ziemnymi i z mieszanką cukru i soli, i ryż postaciach, jakich jeszcze zapewne nie rozpoznałam). Potem jednak zdziwiłam się szczerze, że nigdy mnie ta naga prawda w europejskiej kuchni nie uderzyła – bo przecież u nas wszystko z pszenicy mamy – ciasteczka, pierogi, chleb, naleśniki, bułeczki z marmoladą, pampuchy, faworki i nawet kutię z pszenicy robimy. Gwoli narodowej przyzwoitości powinnam jeszcze słowo dodać o naszych nieśmiertelnych ziemniakach, ale pominę, bo w końcu one z Ameryki Południowej.
Z zamawianiem pho zresztą też jest zabawnie. Wietnamski w sporej części opiera się na intonacji i to samo słowo ma różne znaczenie w zależności o wybranej intonacji. Czasem więc wysilam się mówiąc pho!, pho?, phooooo? pho., pho… i i tak nie wiadomo o co chodzi, więc podchodzę do gara, podnoszę pokrywkę i sprawa jest jasna. Najlepsze pho jadłam z rodzajem lekko słodkich rybnych placuszków, z miętową bazylią w ilościach nadmiarowych i ze sporą ilością palącej pasty chili, którą mi wsypano w ramach szkolenia cudzoziemców z lokalnych zwyczajów kulinarnych. Popłakałam się zresztą przy tym pho strasznie, bo ostre było, ale dobre, oj dobre. Wszystko pachnące, świeże, zielone, prosto z gara i zgodne z obserwacjami, że im knajpa bardziej obskurna, tym jedzenie lepsze. Bo jakoś dziwnym trafem restauracje turystyczne uparły się na pizzę i kuchnię włoską (choć też serwują potrawy wietnamskie). Jakoś nie mogę się przekonać, żeby kuchni włoskiej w Wietnamie spróbować, szkoda posiłku na lasagne, skoro można pochłonąć pho! Albo sajgonki, o których napiszę więcej następnym razem, bo ich rozmaitość zasługuje na osobny post.
Uprzejmie także donoszę drogim czytelnikom, że odmieniło mi (nam) się w kwestii durianu. Testowanie świeżego zostało przeprowadzone początkowo ze sporą rezerwą i ostrożnością, bo w kwestii durianowego smrodu nie odmieniło nam się zupełnie. Przynajmniej nie od razu. Podchodziliśmy do tego gigantycznego owocu jak do jeża –w końcu też kolczasty, prawda? Po założeniu plastikowych rękawiczek (a nie jest to częste – zazwyczaj nikt się nie przejmuje i w wielu miejscach jedzenie na talerz nakłada się ręką) Wietnamka pokroiła nam go zręcznie na kawałki, każdy z nich umieszczając w woreczku, żebyśmy czasem się nie upaćkali, bo nas do hotelu nie wpuszczą ;-). Zmianę naszych upodobań najlepiej zilustrowała ewolucja miny Bernasia, który dostał go do łapki pierwszy. Początkowy wyraz obrzydzenia na twarzy w ciągu kilku sekund przeszedł w zaciekawienie, a następnie sfinalizował się w okrzyku: “Doooobre!”. Trzeba zresztą na marginesie przyznać naszym dzieciom, że na eksperymenty kulinarne są otwarte. Durian to chyba jeden z bardziej niezwykłych owoców, jakich udało nam się spróbować. Błonka pokrywająca miąższ jest lekko gorzka więc pierwsze wrażenia to powalający smród zepsutego mięsa i jaj i gorycz, ale po chwili dociera właściwy urok tego owocu. Smak słodkiego ubitego kremu jajecznego z amaretto, aksamitny, delikatny i niebiański. Ach, ach, co za pyszności. Chociaż faktem jest, że po zjedzeniu czuje się wciąż posmak (?), zapach (?) w ustach. Ciekawe, czy z durianem jest tak, jak z naszym czosnkiem i Wietnamki pytają swoich partnerów: “Kochanie, a czy Ty jadłeś dzisiaj durian?”.
Co krok zresztą to odkrycie. Shake to już właściwie klasyka. Wczoraj za to odkryliśmy tutejszą herbatę. Pachnie jaśminem i wygląda jak zielona, ale jaśminowej zielonej herbaty o takim smaku w Polsce nigdy nie piłam. Ma tak kwiatowy aromat, że śmiało można by jej zamiast perfum używać. Kawa, której spróbowałam przez czysty przypadek, ma wyraźny zapach czekolady – z lodem i skondensowanym słodkim mlekiem smakuje nieprawdopodobnie – jak kawowo-czekoladowe-śmietankowe lody. Jednym słowem Wietnam to przygoda kulinarna. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, iż lubią tu też jedzenie bardzo ekstremalne, a my nie zawsze do końca wiemy, co jemy…
Mniam , okrutne 🙂
Pho bym spróbowała we wszystkich wariacjach, uważając jednak na nadmiar chili.
Durian mnie bardzo ciekawi, ale pewnie jest nie do zdobycia u nas. No i byłby kłopot z wietrzeniem mieszkania, bo zimno.
A tą pyszną kawę poproszę na deser ! 🙂
Czy próbowaliście pokazanych na zdjęciu niebieskich meduz? Kolor niesamowity…
Meduz nie próbowaliśmy (chyba, że nie wiemy o tym ;-)) – widziałam je na targu, podobno robi się z nich sałatkę :-).Zdjęcie jest zamieszczone w celach ilustracyjnych -w Wietnamie je się naprawdę duuużo bardzo rozmaitych stworzeń.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
to niebieskie to dla wegetarian, robotów czy dla wszystkich?
Witaj z dzisiaj juz slonecznej polnocno zachodniej Florydy. Twoje refleksje na temat ,,jakoś dziwnym trafem restauracje turystyczne uparły się na pizzę i kuchnię włoską (choć też serwują potrawy wietnamskie). Jakoś nie mogę się przekonać, żeby kuchni włoskiej w Wietnamie spróbować, szkoda posiłku na lasagne, skoro można pochłonąć pho!” przypomnialy mi moja konsternacje, gdy czasami znajdujac sie na Wroclawskim rynku mam na cos polskiego ochote. A tam ,,autentyczne” hamburgery (nie pamietam jak nazywa sie ta restauracja/bar zaraz za poczta), pizza w Pizza Hut(ugh!) kuchnia ,,wloska” La Scala (?), ,,chinska” w Pasazu, a na Solnym ,,grecka”, ,,egipska” ,,,meksykanska”. Ja tez jakos nie moge sie przekonac, zeby te interpretacje obcych kuchni sprobowac….wole smalec z zytnim chlebkiem i kufelek piwa w Spizu! Ale…. marze o tym dniu kiedy nie bedzie mozna palic papierosow w polskich restauracjach, kawiarniach i barach. Nie mowiac juz o komorkach….i dwu uncjowej(!)lampce wina za 12zl. :-(H
P.S. Teraz po autentycznej kuchni wietnamskiej czeka Was kuchnia tajlandzka, takze mocno doprawione wonne potrawy. Mniam, mniam.
Ja też marzę, ale nasi polityce coś nie chcą się przekonać. Co gorsza ostatnio podobno minister i wiceminister zdrowia głosowali za poprawką łagodzącą ustawę antynikotynową. Wiceminister potem się tłumaczył, że nie głosował jako minister, ale jako członek partii. Umrzeć można ze śmiechu nad taką schizofrenią. A już było blisko i była nadzieja, że nie pozwolą palić w ogóle w restauracjach.
Z tego co pamiętam to w „Piwnicy Świdnickiej” serwowali polskie dania a także „Pod gryfami” jest dosyć różnorodnie.
Ja też jestem za zakazem palenia w restauracjach 🙂
Ooops… polnocno-wschodniej (www.ameliaisland.com)
O tak, niebieskie meduzy robią niesamowite wrażenie, dlaczego nie ma o nich ani słowa w opisie??? I dobrze że napisaliście o durianie, może kiedyś w jakiejś egzotycznej podróży się zdecyduję, bo inaczej bym chyba nie zaryzykowała.
Jesteście bardzo dzielni!!! Pozdrowionka.
Pani Aniu: Moj lament to to, ze te ,,kuchnie” nie maja nic wspolnego z krajami, ktore ,,reprezentuja”. No, moze te jaskrawe szyldy, ktore szpeca ten piekny Rynek.
Pozdrawiam Gabriela
„SUVA, Fiji – Fiji has suffered overwhelming damage in a powerful weekend cyclone, the prime minister said Wednesday, as the first word of houses blown away, trees uprooted, and roads blocked trickled in from regions cut off since the storm….”
Uwazajcie na siebie w Tajlandii..rozlewaja Swoja krew doslownie!(www.bangkokpost.com)
Chyba jedziecie w glab, na plaze?
XOXO
Gabi
P.S. U nas wiosna, 20 C, kwitna tulipany, narcyze, forsycja, oczar omszony!!!!!
Niektórym to dobrze!!! 🙂
Musimy doczytac dokladnie, bo na razie nie do konca rozumiemy, o co chodzi w tych protestach i co ma do tego amerykanska ambasada. Mamy nadzieje, ze sie uspokoi zanim dojedziemy do Bangkoku.
MOTTO: RYŻ, to oczywistość !!
__PODPOWIEDŹ:
RYŻ.1.
WIKIPEDIA:
Produkty uboczne powstające podczas obróbki ziaren ryżu; czyli otręby i proszek powstały po rozdrobnieniu odpadów z procesu polerowania ziarna, wykorzystuje się jako KARMĘ dla ZWIERZĄT. Z otrąb uzyskuje się olej używany do celów spożywczych i przemysłowych. Pokruszone ziarna wykorzystuje się do warzenia piwa, destylacji alkoholu oraz produkcji skrobi i mączki ryżowej. Plewy stosuje się jako opał i materiał do pakowania, produkuje się z nich również nawóz i furfurol. Słomę używa się na ściółkę, paszę dla zwierząt, pokrycia dachowe oraz do produkcji mat, odzieży, opakowań i mioteł. Ryż wykorzystywany jest także w papiernictwie, do wyrobu przedmiotów plecionych, kleju i kosmetyków (puder). Stanowi źródło skrobi.
Podczas młocki usuwa się zwykle zarówno PLEWY, jak i OTRĘBY, czasem dodatkowo stosuje się polerowanie glukozą i talkiem, co nadaje ziarniakom połysk.
IRL KRAKÓW.
Ryż, biały lub brązowy, podnosi poziom cukru o__ ok. 18-20% wzrostu po spożyciu, wchłania się po ok. 60 min., czyli nie od razu, i wchłania się DŁUGO !!
Kasza jaglana zawiera skrobię, ryż też, a mimo to kasza wchłania się już po 15 minutach, tj. mamy ten największy wzrost, a w ryżu po 60 minutach.
PUENTA: ryż biały to produkt najwyższej wartości odżywczej, co OCZYWISTE !!
Nieprawdy biologiczne oraz puste frazesy o ryżu i nie tylko o ryżu, rozpowszechniają jedynie SPECE od tzw. Indeksu Glikemicznego, a to dlatego, że nic nie badali, nie znają glukometru, również nie czytali książek ze szkoły podstawowej (biologia 4 klasa) czyli plotą i plotą, wydając książę za książką o tym Indeksie Glikemicznym. Kłamią. OMIŃ !!
Przecież do Nich nie możesz zadzwonić, bo nie ma gdzie. Nie masz kogo zapytać, o te wpisy w Internecie, dziesiątki sprzecznych ze sobą tabel, dlaczego ? To proste uciekają przed prawdą bo mówią kłamstwa, oszczerstwa i Ich nigdzie nie ma. Do krakowskiego IRL KRAKÓW, zawsze możesz zadzwonić bo są to żywi, realni naukowcy nie poddani żadnym NAUKOWYM REŻIMOM czyli lekko, łatwo mówią PRAWDY BIOLOGICZNE, które zbadali. Warto !!
Zobacz też:
__Książka; _pt._______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Wydanie drugie: zaktualizowane i uzupełnione.
__Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL
__ADRES_______: http://www.magdalirl.com.pl/
Pozdrawiam Ciebie i WSZYSTKICH
MOTTO: RYŻ, to oczywistość !!
__PODPOWIEDŹ:
RYŻ.1.
WIKIPEDIA:
Produkty uboczne powstające podczas obróbki ziaren ryżu; czyli otręby i proszek powstały po rozdrobnieniu odpadów z procesu polerowania ziarna, wykorzystuje się jako KARMĘ dla ZWIERZĄT. Z otrąb uzyskuje się olej używany do celów spożywczych i przemysłowych. Pokruszone ziarna wykorzystuje się do warzenia piwa, destylacji alkoholu oraz produkcji skrobi i mączki ryżowej. Plewy stosuje się jako opał i materiał do pakowania, produkuje się z nich również nawóz i furfurol. Słomę używa się na ściółkę, paszę dla zwierząt, pokrycia dachowe oraz do produkcji mat, odzieży, opakowań i mioteł. Ryż wykorzystywany jest także w papiernictwie, do wyrobu przedmiotów plecionych, kleju i kosmetyków (puder). Stanowi źródło skrobi.
Podczas młocki usuwa się zwykle zarówno PLEWY, jak i OTRĘBY, czasem dodatkowo stosuje się polerowanie glukozą i talkiem, co nadaje ziarniakom połysk.
IRL KRAKÓW.
Ryż, biały lub brązowy, podnosi poziom cukru o__ ok. 18-20% wzrostu po spożyciu, wchłania się po ok. 60 min., czyli nie od razu, i wchłania się DŁUGO !!
Kasza jaglana zawiera skrobię, ryż też, a mimo to kasza wchłania się już po 15 minutach, tj. mamy ten największy wzrost, a w ryżu po 60 minutach.
PUENTA: ryż biały to produkt najwyższej wartości odżywczej, co OCZYWISTE !!
Nieprawdy biologiczne oraz puste frazesy o ryżu i nie tylko o ryżu, rozpowszechniają jedynie SPECE od tzw. Indeksu Glikemicznego, a to dlatego, że nic nie badali, nie znają glukometru, również nie czytali książek ze szkoły podstawowej (biologia 4 klasa) czyli plotą i plotą, wydając książę za książką o tym Indeksie Glikemicznym. Kłamią. OMIŃ !!
Przecież do Nich nie możesz zadzwonić, bo nie ma gdzie. Nie masz kogo zapytać, o te wpisy w Internecie, dziesiątki sprzecznych ze sobą tabel, dlaczego ? To proste uciekają przed prawdą bo mówią kłamstwa, oszczerstwa i Ich nigdzie nie ma. Do krakowskiego IRL KRAKÓW, zawsze możesz zadzwonić bo są to żywi, realni naukowcy nie poddani żadnym NAUKOWYM REŻIMOM czyli lekko, łatwo mówią PRAWDY BIOLOGICZNE, które zbadali. Warto !!
Zobacz też:
__Książka; _pt._______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Wydanie drugie: zaktualizowane i uzupełnione.
__Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL
Pozdrawiam Ciebie i WSZYSTKICH