Podróż pociągiem przez pół Wietnamu trwała ponad dobę, ale ponieważ mieliśmy miejsca sypialne i swój własny, czteroosobowy przedział to było w sumie rewelacyjnie. Wietnamczycy są dumni ze swojej kolei jadącej wzdłuż wybrzeża od Hanoi do Ho Chi Minh City. Kolei zaprojektowanej nawiasem mówiąc przez Francuzów. Wadą tej ponad 1600-kilometrowej autostrady żelaznej jest to, że ma jeden tor i co jakiś czas pociągi z południa i północy muszą się mijać na stacjach. Ponieważ codziennie jedzie kilka pociągów na północ i kilka na południe i w dodatku są tu różne klasy pociągów, to możecie się spodziewać, że ułożenie planu jazdy i korzystanie z niego nie jest łatwe. Generalna zasad jest taka, że pociągi oznaczone jako S mają pierwszeństwo i jadą szybciej, przez co odcinek z Sajgonu do Hue są w stanie pokonać w 18 godzin. Pociągi wolniejsze (oznaczane jako T) jadą tą samą trasę w 24 godziny, bo na wszelkich stacjach i bocznicach puszczają te klasy S. Tak wygląda to od strony teoretycznej. Biorąc więc pod uwagę godzinę, na którą chcemy dojechać oraz dostępność wagonów i biletów kupujemy bilet na stacji (pani w okienku mówi po angielsku) lub w agencji turystycznej (ze sporą prowizją) i jesteśmy gotowi. Każdy pociąg ma określoną klasę wagonów i biletów, ale generalnie są dostępne soft-sleeper (czyli jak nasz sypialny), hard-sleeper (coś w rodzaju kuszetki), soft-seat (czyli fotel) oraz hard-seat (czyli drewniana ławka). Ta ostatnia klasa to wśród samych Wietnamczyków, ich tobołów oraz w strugach własnego potu, bo w najtańszych wagonach klimatyzacji nie ma.
W przewodniku wyczytaliśmy też, że z jedzeniem nie ma problemów, bo do pociągu na każdej stacji wchodzą sprzedawcy oferujący różne smakołyki. Okazało się to nieprawdą, bo nasz pociąg był zamknięty na cztery spusty, co dawało owszem pewne poczucie bezpieczeństwa, ale utrudniało zaopatrzenie w smakołyki. Na szczęście 2 razy dziennie wesoły facet z obsługi pociągu sprzedawał kurczaka z ryżem, więc przeżyliśmy jakoś – leniąc się, budując z klocków (to młody), czytając kolejne przygody zakochanego wampira (to starsza) oraz oglądając filmy na notebooku (to my). W wagonie obok przy umywalce był kontakt, więc można było się nawet podładować. W nocy przydał się sznurek do bielizny, który przezornie mam ze sobą, bo okazało się, że przedział owszem ma klamkę, ale nic w rodzaju zamka i trzeba było się jakoś zabarykadować od środka, żeby sobie zapewnić spokojny sen. Przywiązawszy solidnie klamkę usnęliśmy snem błogim, a pociąg turkotał zawzięcie. Tym sposobem dojechaliśmy do Hue, dawnej stolicy cesarskiej, gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności spotkaliśmy Kamilę i Agnieszkę – dwie wrocławianki w plecakowej podróży po Wietnamie i Kambodży. Razem przez 2 dni oglądaliśmy stare, cesarskie pałace, grobowce i świątynie oraz jeżdżąc na rowerach raczyliśmy się piwem i sokami owocowymi opowiadając sobie historie z kraju i ze świata. Słowem: wakacyjnie się zrobiło.
Zapraszamy do galerii z Hue!
I znowu w innych łóżkach i to 24 godz.
Pozdrawiam zwiedzających Husa razem z Kamilą i Agnieszką. Jaki ten świat jest maleńki!
Hej ALdek:) Kamila i Agnieszka dziekuja za pozdrowienia:) Moze kiedys i Ciebie spotkamy na trasie:), bo swiat jest rzeczywiscie malenki… My Tymczasem w Hanoi:)
no dobra, trochę nie na temat ale uważajcie na niemrawce, skorpony i skolopendry – straszą nimi na Animal Planet 🙂 pozdrowienia z Wrocławia
Hej Beata i Blazej:)
No coz nasze drogi sie oddalaja… My jeszcze dzien w Hanoi i lecimy do Hong Kongu. Na Ha Long bylo cudownie, ale powiedzcie dzieciaczkom, ze tu zimno!!! tzn. na Ha Long i w Hanoi!! Na dworze srednio 20 stopni, ale wiatr wieje i ludzie juz chodza w puchowkach i czapkach polarowych. Ba! napisze wiecej i mi dzisiaj bylo zimno. Jak ja mam wracac w takim razie do Polski?! Rodacy pomozcie:)! Czy jest jakis spsob, by tu jeszcze pozostac??!;) Pozdrawiamy Wasza cala czworke na „B”:)!
Można paszporty zapodziać na dwa, trzy miesiące.
No tak Aldek – jest to dosc dobry pomysl;), ale czy nie zbyt ryzykowny?:)
Ha! A jednak i przewodnik i spotkani turyści mówili prawdę! I oto jedna z przyczyn dla których nie pojechaliśmy do Hanoi. Zmarźluchy jesteśmy. :-). I już nam tak nie wypominaj tych zdjęć 🙂
zmarzluchy! szykujcie się na zimno, u nas 8 marca w śniegu i -6 o godz.8.
jeszcze jedno:) zdjecia z Hue macie cudowne. Ciekawe, jak dlugo je wybieraliscie, hmmm…;) Sle buziaki:)
Mein lieber Gott, Błażeju, sznurek do bielizny … tego bym się nie spodziewała w bagażu, ale dobrze że się przydał. Pozdrowionka!!!
Sznurek to rzecz niezbędna – prosta i wielofunkcjonalna jak widać 🙂
A kto mialby ten gleboki (spokojny)sen zaklocic?????Gabi
No oczywiście jakieś ziezimieszki!
Hej: Przyznam, ze nie znalam tego slowa (ziezimieszki), a przeciez juz kiedys na to slowo trafilam https://hoparoundtheglobe.com/2009/06/17/ziezimieszki-w-akcji
XOXO ze slonecznej i cieplej(dzisiaj) polnocno zachodniej Florydy (http://www.AmeliaIsland.com) 🙂 Gabi
Bo oczywiście takiego słowa nie ma i jest to nasza kreatywność językowa. 🙂
W języku polskim jest tylko: http://www.sjp.pl/co/rzezimieszek
No wlasnie, czytanie blogow uczy!XOXO Gabi