Z deszczu pod wodospad

Droga do Te Anau - pada przed nami za nami tęcza Plan był taki, aby z marszu zdobyć też trzeci z New Zealand Great Walks, a konkretnie Routeburn Track. Nie udało się głównie ze względu na pogodę i logistykę. A było tak, że gdy dojechaliśmy do centrum informacji DOC w Queenstown, okazało się, że nadchodzi deszcz i z chodzenia nici. Poza tym schroniska na najbliższe dwie noce są w całości obłożone. Po precyzyjnej analizie prognozy pogody ostanowiliśmy więc pojechać na drugą stronę szlaku, odwiedzić Milford Sound (jeden z cudów natury, przepiękny fiord na południu), który był zaplanowany na później i potem spróbować przejść choćby kawałek Routeburn Track od drugiej strony – z jednym noclegiem. Dzięki temu nawałnica miała nas minąć. Już dojeżdżając do miasta Te Anau obserwowaliśmy z niepokojem stan nieba, a raczej tego, co zwykle jest niebieskie. Tym razem było szaro, wiało strasznie mocno i lało jak z cebra. Prognoza okazała się więc prawdziwa. Podobnie z następnym dniem, bo już wieczorem w środę wypogodziło się nieco, a czwartek mieliśmy bajkowy – słoneczko, choć wiatr dalej zawiewał. Zgodnie więc z planem przejechaliśmy się całą drogą widokową do Milford Sound i zaokrętowaliśmy się na jednostkę pływającą firmy głoszącej, że dzięki mniejszej jednostce i bardziej rodzinnej atmosferze wrażenia będą niezapomniane.

Wodospad w Milford Sound I rzeczywiście! Kapitan opowiadał nam o widoczkach na prawo i lewo, pani barowa częstowała kawą i herbatą, a my robiliśmy zdjęcia gdzie popadło rozmawiając przy okazji z poznanym zupełnie przypadkiem na pokładzie dziobowym Jarkiem z Wrocławia (tu serdecznie pozdrawiamy). W pewnym momencie pomocnik kapitana zaczął rozdawać kubeczki pytając, czy chcemy spróbować wody z wodospadu, bo “podpłyniemy pod wodospad tak, że można będzie sobie nabrać”. Ha! Frajda w sam raz dla 4B. Kto by nie chciał wody z wodospadu w Milford Sound, prawda? No i rzeczywiście dziobem statku podpłynęliśmy pod sam wodospad i wówczas okazało się, co załoga miała na myśli. Statek nie to, że przepłynął koło wodospadu, a pasażerowie wyciągnąwszy ręce z kubkami mogli sobie nabrać wody nie przerywając wesołych pogawędek. Kapitan po prostu wpłynął pod wielki wodospad (na tym zdjęciu powyżej nasz statek miałby może pół centymetra wysokości) i na nasze głowy spadło kilkanaście wiader wody (“wiadro wody” to jednostka znana ze Śmingusa i oznacza po prostu “bardzo dużo wody na raz”). Będąc w kurtkach i kapturach na głowach (jednak nieco ostrzegli, że nas zleje) oraz schowawszy wcześniej aparat do kabiny (całe szczęście!) górę mieliśmy w miarę uratowaną. Jednak zanim uskoczyliśmy do wnętrza nogom się zdrowo dostało. Dość powiedzieć, że w adidaskach nam rozkosznie chlupotało. Pomocnik kapitana chodził potem i pytał każdego, czy było fajnie, a pani barowa z uśmiecham na ustach rozdawała wodę wodospadową, którą zdążyła nabrać do większego wiaderka (przy okazji – woda z wodspadu w Milford Sound smakuje jak woda). Resztę rejsu dzieci spędziły wewnątrz popijając ciepłą herbatkę (ubaw jednak miały po pachy), a my na pokładzie susząc spodnie na wietrze i słońcu (o dziwo dość szybko wyschły – gorzej z butami). To rozrywka dla nowozelandczyków – skomentowaliśmy potem.

Rano byliśmy gotowi do wycieczki spacerowej po górskich szlakach, ale niestety pogoda nas znowu przegoniła. Anomalia numer dwa rozpoczęła się nieco wcześniej niż wg prognozy i cały piątek zapowiadał się koszmarny, bo gdy już rano leje, a na niebie same chmurzyska to nie wygląda to różowo. Zresztą może to nie anomalia, tylko zupełna normalka tutaj? Popatrzywszy na nasze wilgotne wciąż buty i stan nieba (deszcz zacinał niemal poziomo) dokonaliśmy honorowego odwrotu. Routeburn track nas więc pokonał – można tak rzec. Jechaliśmy potem prawie 4 godziny do Invercargill i lało cały czas. 😦

Zdjęcia z Milford Sound i Fiordlandu w galerii. Zapraszamy!

7 Responses to Z deszczu pod wodospad

  1. aga pisze:

    P{rzygoda z wodospadem wspaniała, mimo mokrych butów. widfoki jak zwykle cudowne. A ja sie jednak przyczepię, czy oprócz kawy i herbaty „łasuchowaliście”? a może wy tylko wodą zyjecie?

  2. Jola-mama pisze:

    No trudno, pogody się nie wybiera, ale za to jakie urozmaicone zdjęcia!! Cudo – nawet te szare chmurzyska są bardzo fotogieniczne w takim plenerze. Aga-niestety kącik łasucha – jak widac musi poczekac,bo tam całkiem pustawo na szlakach i drogach. Dla obywateli NZ jedzenie nie jest pewnie piorytetem i przydrożnych lokalnych knajpek chyba nie mają za wiele . Za to mają czyste środowisko naturalne i niech tego pilnują .Pozdrawiamy 4B śmingusowo!

  3. Aldek pisze:

    Pierwszy „honorowy odwrót” to tylko zdrowy rosądek!
    A jak młodzież w „adidasach” rozkosznie chlupiących wodą, też się wesoło bawiła?
    Pozdrawiam pijących wodę wodospadową.

  4. Jarek pisze:

    A dlaczego ja jestem dziobowy…? Aaa…to o pokład chodzi 😉
    Może uda nam się kiedyś obejrzeć we Wrocławiu film o Fiordland z kina w Te Anau?
    Pozdrawiam z Dunedin i życzę lepszej pogody w Australii 🙂

  5. Jarek pisze:

    W Christchurch będę w niedzielę, ale potem to już tylko przefrunę nad Wami 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s