Wyrzuć lub zgłoś

Mandat od 200$ W czasie lotu z Fidżi na Nową Zelandię puszczono nam filmik, po którym powiało grozą. Z towarzyszącym podkładem muzycznym godnym filmów sensacyjnych kilkukrotnie poinformowano nas, czego na Nową Zelandię wwozić nie wolno, i co grozi tym, co się jednak odważą. Dostaliśmy szczegółowe instrukcje dołączone do karty imigracyjnej i złapaliśmy się za głowę. Okazało się bowiem, że jesteśmy elementem podejrzanym wiozącym całą masę z założenia nieprawomyślnych produktów włączając w to: żywność, produkty zwierzęce, produkty roślinne oraz buty trekkingowe i sprzęt kempingowy. Zgłosiliśmy więc wszystko grzecznie, uznając, że kilka muszelek nie jest wartych dwóch lat więzienia, postanowiliśmy zjeść napoczętą paczkę krakersów i przekonać pana, że ciasteczka firmy Kraft w nierozpieczętowanym opakowaniu nie stanowią zagrożenia dla środowiska Nowej Zelandii. Filmik puszczono nam kilka razy wyraźnie grając na wzrost napięcia. Sukces stuprocentowy. Napięcie wzrosło i chęć ujawnienia wszystkiego, co się da też. Już byłam bliska zgłaszania swoich ubrań z bawełny jako produktu pochodzenia roślinnego. Na szczęście w porę się opamiętałam.

 

Deposit or Declare Maszerowaliśmy przez korytarze lotniska w Auckland z rosnącą obawą mijając kolejne dyskretnie umieszczone kubełki z tytułowym napisem “Declare or dispose” – ostatnią szansą dla przemytników. Odstaliśmy swoje w kolejce do okienka, gdzie sprawdzano paszporty (8 krakersów), w kolejce po bagaże (4 krakersy), oraz w kolejce do stanowiska z panem z BIOSECURITY, czyli z bezpieczeństwa biologicznego (walczyliśmy do końca – 4 krakersy). Pan wypytał nas szczegółowo, jakie produkty mamy (mieliśmy namiot, buty do trekkingu, drewniane figurki z Fidżi oraz przesławny widelec kanibali, muszelki zebrane gdzieś na plaży, koszyk wyplatany, malunek na korze, naszyjnik z kokosa, herbatę, brązowy cukier i dwie paczki ciastek) oraz jakich nie mamy (koralowce). Ukrywanie widelca wydało mi się podwójnie karygodne bo i z drewna i pochodzenie i przeznaczenie niepewne. Moją nerwowość wzmogły jeszcze plakaty krzyczące: “Czy brudne buty warte są 200 dolarów?!” i przedstawiające upaprane buty trekingowe za kostkę oraz kwotę mandatu. Wpadłam w gonitwę myślową intensywnie zastanawiając się, czy moje płytkie i lekkie butki łapią się do tej kategorii, oraz co właściwie mają od spodu. Butki bezpiecznie siedziały sobie w kieszeniach plecaka, co niewątpliwie sugeruje próbę przemytu substancji wrogiej, a ja nieśmiało usiłowałam wytłumaczyć grzecznemu panu, jakie butki mam i wypytać, czy aby na pewno to jest ok. Pan się nie przejął jakoś wyraźnie, napisał na naszej karcie wielkimi bukwami “WOOD, TENT” (drewno, namiot) i skierował nas do kolejki do przeglądu. Przed nami stali jacyś Hindusi – z ich przeglądanych bagaży malowniczo wylewały się barwne sari i wesoło mrugały cekinki, a pani z BIOSECURITY w ciemnym mundurku usiłowała wepchnąć to wszystko z powrotem do walizek. Efekt był taki sobie, ale przynajmniej się trochę rozerwaliśmy.

Obejrzano nasze figurki (korników nie było) i widelec (też czysty), namiot odesłano do laboratorium, a nam wręczono numerek do odbioru pouczając nas uprzednio, żebyśmy dobrze sprawdzili, zanim podpiszemy, że wszystko mamy. Widać i w BIOSECURITY zdarzają się wpadki. Po prześwietleniu bagaży weszliśmy już do głównego holu lotniska, gdzie kilkanaście minut później ćwiczyliśmy szybkie składanie naszego zdezynfekowanego przez BIOSECURITY namiotu. Przed nami sześć tygodni w jednym z najpiękniejszych krajów świata…

15 Responses to Wyrzuć lub zgłoś

  1. Teresa pisze:

    A czegóż oni (w NZ) się tak boją?! 🙂
    Aż popatrzyłam sobie z wrażenia na stronkę dotyczącą zachorowań na chrząkaną grypę na http://www.google.org/flutrends/intl/pl/. Wyszło, że zachorowalność w krainie kolczatki i dziobaka jest ‚Niska’, ale w porównaniu do np. Australii (‚Minimalna’), i tak wyższa. Czyli średnio jednak z tą profilaktyką 🙂

    Ale opis cudny… 😉

    • Beata Kotełko pisze:

      Boją się kolejnych wprowadzanych gatunków. Mają nowych już co najmniej 20,000. Najpierw wprowadzili króliki, potem królików było za dużo, więc wprowadzili fretki i łasice (nie licząc psów). Te wyjadły króliki i zabrały się za kiwi. Tak to jest jak się majstruje przy ekosystemach…
      Teraz kiwi giną w tempie 6% na rok, a lasy pełne są trucizn na drapieżniki…

  2. Anonim pisze:

    No i masz Nową Zelandie. A boso nie łaska, a karton po telewizorze zamiast namiotu, to i odprawa jest bez stresu. No dobra miłego pobytu w N.Z.
    Pozdrawiam zestresowaną gromadkę,

  3. Aldek pisze:

    Jaki anonim, Aldek

  4. kasia pisze:

    No to jestecie juz przygotowani na wjazd do Australii, przynajmniej nie bedziecie sie stresowac, Nowa Zelandia to dla Nas najpiekniejszy kraj na swiecie jaki odwiedzilismy, mam nadzieje, ze Wam sie tez spodoba, bo jednak lato jest bardziej stosowna chwila zeby tam pojechac

  5. Teresa pisze:

    Biosecurity takie cwane, ale Orków wpuścili 😀
    Czekamy na krajobrazy rodem z „Władcy Pierścieni” !

  6. Joanna pisze:

    osobiście czekam na relacje z N.Z. i Australii, dlatego proszę o kolejną zaraz, teraz! piszcie wszystko, opisujcie co robicie, widzicie i o czym śnicie. fotki mile widziane.

  7. Jola-mama pisze:

    Twój dar opisywania, Beata! Zdenerwowałam się niesamowicie w trakcie czytania ,bo mogłoby Was czekac nastepne kupowanie namiotu i całej reszty. Zwiedzajcie, ogladajcie i podziwiajcie nieskazitelnie czyste krajobrazy NZ. Dużo zdjęc prosimy.

  8. Basia Widera pisze:

    Jednak i tak najbardziej imponujące jest to, że nie odpuściliście krakersów! A co Wam będzie jakiś nowozelandczyk zażerał ulubioną przekąskę! Ja tak zwykle wodę sączę do ostatniej kropli a potem w samolocie chce mi się siku… U nas utylizacja zarekwirowanych produktów jest zresztą jakoś bardziej dyskretna ale na którymś z beżowych lotnisk, w Egipcie albo Sudanie, po zakończeniu prześwietlania podróżujących obsługa bez żenady wyciągnęła na środek kosz pełen odebranych pasażerom różności i na naszych oczach zaczęła między siebie rozdzielać pozyskane dobra. Tym bardziej cieszę się, że nie ugrali Becikowych bamboszków.

  9. HopFanka Szamanka pisze:

    Beata, potrafisz budować napiecie :)Obstawiałam widelec …. brzmi grożnie i wyglada pewnie nie lepiej :)Udanego pobytu Kochani !!!

  10. aga pisze:

    To było emocjonujące!czekam na zdjęcia.Mamy z N.Z. podpisaną umowę emerytalną, może jak popatrze to pojadę na stare lata.

  11. rysioM. pisze:

    Beata okazała się mistrzynia suspensu trzymając (mnie/nas?) do konca w niepewności: no bo, myslalem sobie, plecak, a nawet widelczyk moze sie przeslizna, ale co z Wami (i innymi turystami): podejrzane, obiekty pochodzenia naturalnego?!
    Ale nie cieszylbym sie jednak na zapas i profilaktycznie zmienil jakos wyglad – jak analiza tasm z lotniska pokaze, jak sprytnie (z oczywistym, świadomym zamiarem przestępczym) ukryliscie krakersy, mozecie spodziewac sie listow gonczych. Milego pobytu w NZ.

  12. Ania Dziuba pisze:

    Już myślałam że tylko w Матушке России tak wariują na granicy, a tu proszę, jaka odmiana …

  13. Łukasz J. pisze:

    Na Discovery (o ile pamięć mnie nie myli) zrobili z tych wstrząsających prób przemytu cały serial… NZ się broni przed zakłóceniem równowagi biologicznej 😉
    Ale ale, krakersy i tak przemyciliście – w przewodach pokarmowych 😀 Dobrze, że pościć nie trzeba tudzież innych kroków bio-seki nie podejmują 😉

  14. janusz pisze:

    n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

Odpowiedz na Jola-mama Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s