Długo nie wytrzymaliśmy w stanie błogiego nicnierobienia, choć trzeba przyznać, że im więcej czasu spędzaliśmy w wodzie, tym bardziej nam się ta Polinezja podobała. Szczególnie po tym, jak wyśledziliśmy grupę bajecznych, pełnych niezmiernej gracji płaszczek i popływaliśmy z nimi – my na powierzchni – one pod nami, my zwyczajni – one doskonałe. Odwiedziliśmy też kolejne miejsce snorklingowe i nacieszyliśmy oczy rybkami o najbardziej fantastycznych kolorach i wzorach. Turkusowe ryby papuzie, żółciutkie butterfish, niebiesko – turkusowe rybki o pyszczkach tapira, białoszare wąsate wbijające się na pół mordki w piasek, flądropodobne stworzenia denne normalnie nie do zauważenia, jeżowce, sporawe rybki z rodzaju jacków z piękną niebieską linią wzdłuż płetwy ogonowej, ryby igły (needlefish) i jeszcze setki innych rybek, które wyglądały, jakby ktoś je cieniutkim pędzelkiem pomalował w misterne barwne wzorki*. Tak więc stworzeniom morskim postawiliśmy szóstkę z plusem, a następnie przystąpiliśmy do badania atrakcyjności mieszkańców lądów i wybraliśmy się na występ polinezyjskiego zespołu tanecznego.
W Polinezji Francuskiej panuje miły zwyczaj, że zespoły tego typu umilają kolację gościom hotelowych restauracji. Wybraliśmy się więc do hoteliku za płotem, który tego typu spektakle organizował w położonej przy plaży knajpce. Pomni polskich tradycji kapel grających do kotleta nie robiliśmy sobie specjalnych nadziei na występ o dużej wartości rozrywkowej i artystycznej. Tym bardziej, że zgodnie z miejscową zasadą zbliżoną do “spiesz się powoli”, zespół niespiesznie zjadł hotelową kolację, równie leniwie pościągał z siebie T-shirty i wdział kostiumy bardziej odpowiednie na tę okazję. A że widok na grupę przesłaniał nam jegomość rozmiarów Obeliksa to stwierdziliśmy, że muzycy będą jak na lotnisku – sympatyczni i lekko zblazowani. Nasze przewidywania nie sprawdziły się, chociaż zaczęli pół godziny po czasie od spokojnych pieśni polinezyjskich, demonstracji licznych sposobów wiązania pareo i przyjemnej bałałajkowej muzyki. Ale potem weszły bębny. Bębny o głębokim głuchym dźwięku i hipnotyzującym rytmie. I zrobiło się gorąco. Dziewczyny w zdobionych muszlami biustonoszach i zapiętych nisko spódniczkach z liści palmy i rafii wybijały biodrami każde uderzenie; półnadzy, natarci oliwką mężczyźni z polinezyjskimi tatuażami w przepaskach lub stylowych prześcieradełkach zawiązanych na biodrach jakby od niechcenia wydawali groźne okrzyki, tańczyli z nożami i włóczniami, wchodzili w płomienie i żonglowali pochodniami. Rytmy były gorące, tańczący pełni temperamentu, a cały występ bardzo hmm, hmm… pierwotny.
Jak wiadomo, po wylądowaniu białych na Tahiti tutejsze kobiety bez ogródek pokazały, w jaki sposób chciałyby sprawdzić, czy cudaczni przybysze mają wszystko na swoim miejscu. Wywołało to u niektórych entuzjazm (piękne kobiety, gorący klimat i kilka miesięcy na morzu robi swoje), a u niektórych zgorszenie. Tym większe, że w Europie panowały wtedy zupełnie inne nastroje dotyczące tej sfery życia. Dzisiaj zgorszenia nie ma, ale trzeba przyznać, że entuzjazmu wśród turystek i turystów widzieliśmy sporo. Tak więc, jeśli ktoś ma ochotę na chwileczkę zapomnienia, Polinezja Francuska ma wiele do zaoferowania.
Galeria będzie. Już jest. Zapraszamy tutaj.
*Nazwy polskie podamy przy bardziej dogodnym połączeniu z Internetem.
„Tak więc, jeśli ktoś ma ochotę na chwileczkę zapomnienia, Polinezja Francuska ma wiele do zaoferowania”. Czyżby krypto reklama???
Niewątpliwie. Krypto-reklamujemy chyba wszystkie miejsca, jakie odwiedzamy 😉
Czekam z niecierpliwoscią na zdjecia. Czy widzowie też ruszyli potem w tany?
Idylla/szmidylla: uwazajcie na siebie, ida przed Wami (dzieki Bogu, ze przed) zywioly. Gabi
Zachody słońca jak w bajce, tańczacy tahitańczycy, kwiatki, jedzonko, ocean, wiaterek. wszystkotam macie. Full wypas.dajcie trochę tego, bo u nas raz zimno, raz gorąco.
No, widze, ze Was tez rozgrzało, bo juz nie ma tych ponurych 😉 tekstow o chłodnej Polinezji. I tak trzymac, bo jak otwieram przy porannej kawie Wasze bajkowe okno na swiat (wielkie dzieki przy okazji), to wole, by kontrastowalo z jesienną szaruga za oknem … no dobra, prawde tez mozecie pisac, ale z umiarem, prosze 😉
Dobra, dobra. Już pojąłem i nie będe marudził.