Bernasińskiego (czyli Sińskiego) przewiało nad Titicaca i biedak załatwił się na cacy. Na moje oko zapalenie ucha – nasilający się nocą ból, płacz, wysoka gorączka i duże osłabienie. Kurujemy go od trzech dni, wczoraj po konsultacji z lekarzem z Polski (God bless Skype!) włączyliśmy antybiotyk. Jest już lepiej – dzisiaj już z choroby wkraczamy w etap rekonwalescencji. Od dwóch dni pogoda jest przepiękna – niebo błękitne, górujący nad Arequipą i pokryty śniegiem wulkan el Misti błyszczy w słońcu, więc Błażej z Isią pojechali do kanionu Colca – na pewno napiszą parę słów, jak wrócą. Mamy mały zapas czasowy, ponieważ planowaliśmy dłuższy trekking w okolicach Arequipy (niestety, plany zniweczyła Bernasiowa choroba). Prawdopodobnie więc i mi uda się tam pojechać chociaż na 2 dni. Tymczasem jednak siedzimy sobie z Sińskim w Arequipie w wypasionym, biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe wybory, pokoiku hotelowym dwieście metrów od Plaza de Armas, czyli głównego placu Arequipy. Mieszkamy we dwójkę i, aby przyspieszyć proces zdrowienia, udajemy, że jesteśmy w domu. Symulacja obejmuje:
- pokój z łazienką z gorącą wodą 24h/dobę (co nie jest aż takie znowu częste pomimo zapewnień właścicieli – istnym utrapieniem są elektryczne ogrzewacze, których obsługę nie tak prosto opanować i które, rzecz jasna, nie działają, jak wyłączą prąd. Przedsmak Amantani mieliśmy w Agua Calientes, jak umordowani wróciliśmy do hotelu po 12 godzinach biegania po górach i Macchu Picchu, nie było prądu i, co za tym idzie, ciepłej wody…),
- dużo przestrzeni (pokój mamy czteroosobowy),
- stolik z jedzeniem, piciem i smakołykami (eksperymentujemy z owocami, na tapecie ostatnio lucuma),
- cichy i słoneczny mikrodziedziniec ze stolikami tylko dla nas (bo reszta towarzystwa już wyjechała po Fiestas Patrias, narodowym święcie Peruwiańczyków),
- Internet za dnia (bo w nocy wyłączają z bliżej nieznanych powodów),
- pełną dostępność do gadżetów elektronicznych, bo Błażej wszystko zostawił ;-),
- no i ku utrapieniu mojemu i ku radości Sińskiego, kablówkę, na którą w chorobie ma większe przyzwolenie niż zazwyczaj. (Stwierdzam, że po hiszpańsku Cartoon Network jest równie hałaśliwy, a mimo to rozentuzjazmowanemu Sińskiemu, nawet jak czuł się źle, trzeba go było reglamentować.)
Wersja deluxe obejmuje także ugotowaną na kuchence turystycznej domową zupkę jarzynową, ciepłe mleko wieczorem i czytanie bajek (z Internetu ;-)).
Na szczęście Bernasiński zdrowieje, więc niedługo wracamy do realu. :-).
Ojej, biedny Bernaś – życzę szybkiego powrotu do zdrowia z jednoczesnym przedłużeniem elementów delux 🙂
Czy przy tej okazji nie kusiło was, żeby sprawdzić działanie lokalnej służby zdrowia? Czy za duże ryzyko?
Powtórzę się, jak to dobrze, że z tej przełęczy daliście drapaka . Bernasińskiemu i Wam życzę zdrowia. Antybiotyk mieliście z sobą? Jeżeli tak to rzeczywiście dobrze jesteście zaopatrzeni.
Pozdrawiam dobrze zorganizowaną gromadkę.
Współczuję Juniorowi , mam nadzieję, że szybko i trwale wróci do zdrowia, a Wy na zaplanowaną trasę zwiedzania 🙂
Też mnie ciekawi ta konsultacja przez Skype’a. Przypomina mi to jeden z odcinków dr House’a – leczenie pacjentki, która znajdowała się na stacji arktycznej 😉
Uroczy ten zakątek na zdjęciu, aż zachęca do spakowania plecaka i ….
Dziękuję (mówię pewnie również w imieniu wszystkich Czytelników) za Wasze dotychczasowe świetne relacje i zdjęcia. Pomimo zapewne częstego zmęczenia podejmujecie to wyzwanie by siąść do kompa i napisać kolejną fascynującą notkę. Naprawdę, kawał porządnej i ciekawej wiedzy podróżniczej, gratulacje !
Pozdrawiam całą Rodzinę podróżników!
bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie! 🙂
Lokalna służba zdrowia trochę zajęta świńską grypą więc się tam z Bernasińskim wolałam nie pojawiać. A antybiotyk wzieliśmy z Polski na wszelki wypadek, więc był. Na szczęście nie padł ofiarą kradzieży, jak bardziej podstawowe leki.
zdrówka Bernaś!
Home Simulator został upgadeowany do wersji 1.01 za pomocą paczki plasteliny – w związku z tym dzieciaki siedzą przy stoliku na pod daszkiem i lepią zwierzaki (zaczęło się od kondorów, a teraz już jest całe zoo).
Bernaś ma się już całkiem dobrze.