Quito – stolica Ekwadoru – przywitało nas lekką zadyszką (w końcu to wysokość 2800 m n.p.m.) i ładną, słoneczną pogodą. Dwa dni spędziliśmy na zakupach. Udało się w większości odbudować stan sprzętu – na szczęście ludzie tu chodzą w góry, więc sklepów turystycznych trochę jest (muszę jednak przyznać, że zdziwiłem się, bo w takim nie-trekkingowym Wrocławiu oferta choćby plecaków jest lepsza w jednym sklepie typu Horyzont, niż w we wszystkich sklepach w całym Quito razem wziętych). Wyposażeni i ubrani w nowe ciuszki (prócz mnie, bo moich nie ukradli, więc nie miałem pretekstu do zakupów) ruszyliśmy na równik.
Ekwador, jak sama nazwa wskazuje, leży na równiku, a kilkanaście kilometrów od Quito leży miasteczko Mitad del Mundo z wielkim obeliskiem oznaczającym tę linię. Jak się okazuje nie do końca. Otóż osiemnastowieczni francuscy badacze wyznaczając położenie równika w Ekwadorze pomylili się ociupinkę i prawdziwy leży o jakieś 300 dalej. Mamy więc oficjalny, rządowy monument, piękną, fotogeniczną linię oznaczającą równik (fałszywy) i cały przemysł turystyczny wokół tego (restauracje, muzea, sklepiki), a 300 metrów dalej na prywatnym terenie prawdziwy, wyznaczony przez dokładne GPS-y RÓWNIK i bardzo ciekawe Muzeum Słońca.
Najpierw więc zrobiliśmy sobie zdjęcia na fałszywym, a potem na prawdziwym równiku – oczywiście stojąc jedną noga na półkuli północnej, a druga na południowej. Potem odwiedziliśmy to prywatne muzeum, które okazało się zresztą hitem, bo prócz wystaw etnograficznych z Ekwadoru (chaty indiańskie, wielki boa w formalinie itp) pozwalało demonstrować różne ciekawe zjawiska związane z równikiem, a głównie z efektem Coriolisa. Kto to pamięta z fizyki w szkole? Zróbcie sobie takie doświadczenie: długi sznur z ciężarkiem (po prostu wielkie wahadło) i bardzo swobodny, bez żadnych tarć zewnętrznych ruch (w muzeum chyba w Monachium widziałem kiedyś takie wahadło na kilka pięter). Zobaczycie, że płaszczyzna wahadła będzie się powoli obracać w prawo. To właśnie działa siła Coriolisa związana z ruchem obrotowym Ziemi. Otóż na półkuli południowej to wahadło obracałoby się w lewo. A na równiku wahałoby się zawsze w jednej płaszczyźnie. W ten sposób powstają też huragany, które kręcą się na obu półkulach w różnych kierunkach. Poważnie! Demonstrowało to proste doświadczenie z wodą:
Dalej można było postawić jajko na gwoździu (co na równiku jest dużo łatwiejsze – udało się zarówno mi, jak i Beacie), można było zobaczyć jak działa dwustronny zegar słoneczny (przez pół roku działa jedna strona, a przez drugie pół druga) oraz przejść po linii równika z zamkniętymi oczami i ramionami rozłożonymi szeroko. Próbowaliśmy kilka razy i rzeczywiście na równiku dużo trudniej utrzymać równowagę (siła Coriolisa działa na oba ramiona w dwie różne strony). Z równikiem wiążą się też inne ciekawe obserwacje:
- Słońce zawsze wstaje dokładnie o 6:00 rano i zachodzi o 18:00
- Zawsze jest więc równonoc – nie obchodzą tu nocy świętojańskiej i dlatego biedacy mają mniej miłości 🙂
- Nie ma czasu letniego, bo to nie ma sensu i nikt go nie używa (to dotyczy zresztą wielu krajów w okolicach równika)
- przez 2 dni w roku w południe słońce świeci dokładnie pionowo z góry i nie ma cieni – nieźle, nie?! Nie działają też wtedy zegary słoneczne i ludzie Ekwadorze nie wiedzą która godzina 🙂
- na równiku (no powiedzmy w jego okolicach, nie tylko dokładnie na nim) ważymy więcej mniej (ma być „mniej” – przepraszam za pomyłkę) niż w Polsce, ponieważ Ziemia jest elipsoida obrotową, a nie kulą – jest spłaszczona na biegunach i w związku z tym na równiku jest dalej do jądra Ziemi i grawitacja jest nieco słabsza.
bardzo to wszystko dziwne i raczej niekorzystne, bo nie chcę być cięższa.doświadczenia potwierdzają waszą wiedzę, choć mi się wydaje, że ta woda kręci się wciąż tak samo.
Powaznie, Agnieszko. Kreci sie w przeciwne strony. Zobacz dokladnie filmik! Moze slabo na nim widac, bo to jednak przez siec, ale jak przyjedziemy, to zobaczysz na oryginale. Pozdrawiamy.
Twój „wykład” z fizyki uprzytomnił mi, że jednak podróże kształcą.
Pozdrawiam gromadkę z równika
Hej,
a ile to Błażeju przytyłeś na równiku?
Nie przytylem, tylko schudlem. 🙂 A poza tym sporo bagazu nam ukradli, wiec plecaki mamy lzejsze. Ogolnie wiec jest lekko.
no właśnie – chyba w opisie jest błąd: „na równiku ważymy więcej niż w Polsce”:-)
Kurcze racja. Przepraszam, już poprawiam.
na równiku jest się lżejszym!
faktycznie! rodzinnie stwierdzaliśmy prawdziwość doświadczenia. na półkulach woda kręci się różnie. dziewczyny! macie fajne nowe wdzianka!
Z tą równowagą to trzeba mniej płynów wyskokowych przyjmowąć i będzie OK.
A takie wahadło Foucaulta to w Poznaniu i Fromborku też wypasione jest. (Zrobić trudniej bo musi się odpowiednio długo bujać a to zależy od jego długości i masy.) I było tak daleko jeździć żeby sobie zamęt w głowie robić. Przecież Ziemia i tak jest płaska, ma nie więcej niż 10000 lat i leży w centrum wszechświata i żadne wahadło tego nie zmieni.
Już niejaki — Albert Einstein ostrzegał: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona.
Darz bór.
Tylko z tym jajkiem nie wiem o co chodzi. Próbowałem położyć ale zimno i trochę boli jakieś wyszukane zabawy się Państwa trzymają.
Jeżeli jesteście jeszcze w Quito to polecam wizytę u naszego konsula honorowego – p. Tomka i innych Polaków mieszkających w okolicy. Bardzo przyjemne odczucie Polski na obczyźnie.
No proszę, nie było mnie 4 dni online a tu taki ładny opis się pojawił! Oglądałam film W.Cejrowskiego o Ekwadorze i jego „zeznania” nawet pokrywają się z waszymi 🙂 Zazdroszczę wam, też bym chciała wziąć udział w eksperymentach i zrobić fotkę w rozkroku Północ-Południe, bo mam tylko Wschód-Zachód z Londynu.
Potwierdzam badaniem na dwóch urządzeniach GPS, że obelisk wraz z linią wyznaczającą równik jest położony o 300metrów od prawdziwego równika! Niezła wtopa…